Poznańskie Targi Piwne 2015
Poznańskie Targi Piwne to impreza, na którą zawsze czekam z niecierpliwością. Jest to jedyny taki weekend w roku, kiedy to nie ja muszę jechać na festiwal przez pół Polski, ale cały światek piwny przyjeżdża do mnie. Ciężko takiego obrotu spraw nie docenić. Bez użerania się z PKP, bez załatwiania noclegów. Wstaję, wsiadam w tramwaj i za 15 minut jestem w piwnym niebie.
Targi
Wszystko tradycyjnie już odbywało się na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Obiekt jak najbardziej się sprawdza, bezproblemowo oferując wystarczająco dużą przestrzeń ze sporymi możliwościami dalszego rozwoju.
Jeśli chodzi o sprawy organizacyjne, nie mam żadnych zastrzeżeń. W internecie można znaleźć sporo pojękiwań na kolejki do toalet. Te czasami faktycznie mogły przestraszyć swoim rozmiarem, ale jak już się w takiej stanęło to rozładowywała się błyskawicznie. Mi specjalnego problemu odstanie tych 2 minut nie robi, biorąc pod uwagę, że znajdujemy się na imprezie na kilka tysięcy osób.
Nie rozumiem tylko nadal, czemu na takie wydarzenia zaprasza się twory takie jak EDI i Koreb? Wszystko pięknie, ze wszystkich stron otacza nas craft, a tu nagle wyskakuje EDI ze swoim miętowym piwem o kolorze płynu do zmywania naczyń. Bądźmy szczerzy, ich produkty to w zdecydowanej większości nieporozumienie, nie mające z ideą piwa rzemieślniczego wiele wspólnego. Ktoś może powiedzieć „nie chcesz to nie kupuj” – okej, ale skoro organizujemy prawdziwie craftową imprezę i nie zapraszamy Kompanii Piwowarskiej i Żywca, to może warto pójść za ciosem?
Duży plus należy się za to organizatorom, za pomysł z wypożyczaniem szkła. Wypicie piwa z plastiku może jakimś niewybaczalnym grzechem nie jest, ale wydarzenie tego typu, mające szerzyć kulturę spożywania tego trunku, powinno zachęcać do cieszenia się nim w sposób właściwy. Wiele osób, które wpada na targi „przy okazji” i nie ma zamiaru nie wychodzić z nich przez 3 doby, nie chce kupować szkła za 20-30zł. Wypożyczalnia to świetny kompromis, który z tego co widziałem, cieszył się dużym zainteresowaniem. Mam nadzieję, że idea będzie kontynuowana w przyszłych latach.
Strefa gastronomiczna również bez zarzutów – myślę, że każdy znalazł coś dla siebie. Mi wystarczył niezawodny poznański Food Patrol.
Wydarzenia
Targom Piwnym towarzyszył szereg atrakcji. Na scenie prawie nieustannie odbywały się prelekcje. Jedną z nich, zatytułowaną „Wprowadzenie do świata piwa” miałem przyjemność prowadzić osobiście. W wolnych chwilach czas umilały koncerty muzyczne. Chętni mogli też spróbować sił w „Piwnej Maturze”.
Punktem kulminacyjnym było jednak wręczenie nagród Konkursu Piw Rzemieślniczych. Jest to najistotniejszy konkurs piw komercyjnych w naszym kraju, który w tym roku został przeniesiony do Poznania, a ja po raz pierwszy miałem okazję zasiąść w jego jury. Ostatecznie tytuł „Kraft Roku” otrzymał browar Widawa za swój Smoked Porter. Pełne wyniki prezentują się następująco:
Oprócz Konkursu Piw Rzemieślniczych, tradycyjnie już odbywał się także Poznański Konkurs Piw Domowych. Tym razem w kategoriach Hefe-Weizen, Saison oraz Russian Imperial Stout. W nim również miałem przyjemność sędziować, a poziom w niektórych kategoriach był zaskakująco wysoki i wyrównany. Wyniki można zobaczyć tutaj:
Piwo
Jeśli chodzi o piwo, zawsze staram się zanotować kilka zdań chociaż na temat tych ciekawszych. Tym razem jednak zwyczajnie nie było kiedy tego robić i nie zanotowałem zupełnie nic. Co chwile spotykane znajome twarze skutecznie to uniemożliwiały. Nie to, żebym na taki rozwój wydarzeń narzekał. Inną sprawą jest, ze choć piwa były w gruncie rzeczy bardzo dobre, to nie natrafiłem chyba na nic, co wywróciłoby mój świat do góry nogami.
Najciekawszą pozycją weekendu został dla mnie wędzony porter bałtycki z Gościszewa. Choć nie jest to żadna nowość, to nie miałem wcześniej okazji go spróbować. Piwo naprawdę udane, bogate i ułożone, wędzonka niezwykle złożona i przyjemna. Nic nie można mu zarzucić. Spoza polskiego podwórka duże wrażenie wywarł na mnie Bommen & Granaten lany na stoisku Browamatora, czyli Barleywine z De Molena. Całkiem dobrze stały tez polskie Pilsy, zwłaszcza ten z Brokreacji i Dukli, którzy nie wiedzieć czemu nie wysłali ich na Konkurs Piw Rzemieślniczych. Kategorię Pils miałem przyjemność sędziować osobiście i uważam, że miały szansę w niej zawojować. Nie można tez nie wspomnieć o „kwasach” z Szałupiw, które powoli stają się marką samą w sobie.
Pomijając moje subiektywne odczucia, na piwo naprawdę nie można było narzekać. Przekrój był ogromny, od klasycznych Pilsów, przez wszelkie odmiany piw amerykańskich po kwasy i piwa leżakowane w beczkach, w tym wiele rarytasów dostępnych w bardzo limitowanej ilości, przywiezionych specjalnie na targi. Każdy mógł spokojnie znaleźć coś dla siebie.
Podsumowanie
Co tu dużo mówić. Tegoroczne Poznańskie Targi Piwne w stu procentach sprostały wyzwaniu. Oby tak dalej. Szkoda tylko, że trzeba teraz odczekać okrągły rok, aby ponownie przywitać piwny światek na swoim terytorium ;)
Świetna relacja!!!
Trzymaj tak dalej- mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wpaść na wspólny browar.
Pozdro z Trójmiasta!